Ach, co to był za ślub!
Ach, co to było za wesele!
Te dwa westchnięcia mogłyby wystarczyć do opisania Wielkiego Dnia Dagny i Maćka. Mogłyby, ale nie wystarczą. Bo jak można nie wspomnieć o Ojcu przepięknej Panny Młodej, który prowadząc ją do ołtarza uronił autentyczną łzę szczęścia i wzruszenia. Jak nie zachwycić się chórem złożonym z przyjaciół Dagny z pracy, z teatru, śpiewających tak, że kilka cioć ściskało w dłoniach wilgotne chusteczki? Jak nie opisać autentycznej radości Pana Młodego i nie schodzącego mu z ust uśmiechu? Jak opisać spojrzenia, jakimi obdarowywali się nowożeńcy i nieulotne porozumienie bez słów? I w końcu – jak nie opisać dwóch połączonych ze sobą rodzin, które zdawały się mieć tą wspólną przyszłość zapisaną w gwiazdach?
Nie zawsze wszystko da się opisać. Można używać pięknych słów, można tworzyć poematy. Można też pisać ten tekst z uśmiechem, życząc sobie i wszystkim, całemu światu, tak niezwykłej miłości. Wszystkim, oprócz Dagny i Maćka. Bo oni tę miłość już mają.